Mam dla Was dwie wiadomości – jedną dobrą, drugą złą. Zła jest taka, że w styczniu spotkają się na Niebie dwie złowrogie planety, szykując nam początek zmian, które dobrze jest, bez owijania w bawełnę, nazwać armagedonem. Dobra wiadomość jest taka, że ..w styczniu, spotkają się na Niebie dwie złowrogie planety, szykując nam początek zmian, które możemy na własne oczy obserwować.
Koziorożec to tarotowy Diabeł, XV Arkanum, na którym widnieje para (zwykle) mięszana,stojąca w cieniu dość mrocznej postaci ze skrzydłami nietoperza. Skute są one luźno łańcuchami, no i tu leży pies pogrzebany. Skoro luźno, to co mnie trzyma przy tym czy przy kimś czego nie chcę? Koziorożec jest zimny, ośmielę się rzec że i wyrachowany, nie tak powierzchowny jak Bliźnięta ani tak leniwy jak Byki czy beztroski jak Strzelec (spokojnie, każdy znak zodiaku ma swoje za uszami, to nie tylko łączka pełna kolorowych kwiatków i pasących się jednorożców). Nie na darmo Mars – bój wojny, w Koziorożcu czuje się wybornie. Nie jest tak zapalczywy i emocjonalny jak w Skorpionie, tutaj odrzuca emocje pozostawiając samo gęste – niczym nie ograniczona potrzeba dążenia do celu. Hierarchiczność Koziorożca to jego cecha wrodzona – zapewne to on wymyślił kapitalizm, że o innych strukturach nie wspomnę. Jeśli więc ktoś jest na dole, to ktoś musi być na górze – i to jest właśnie jego cel – wspinaczka po szczeblach kariery (czymkolwiek ona jest).
Często jest to syzyfowa praca, ale Koziorożec uznaje tę drogę jako konieczność w dążeniu do spełnienia. Podczas tej wspinaczki nie ma łatwo, ale najgorsze zaczyna się, kiedy znajdzie się u celu – na szczycie (swoich możliwości). I co wtedy?
Potem jest tylko jazda w dół. W naszej ziemskiej ścieżce, wbrew temu co wmawiali nam w złotych latach trenerzy czy mistrzowie NLP, coś takiego jak droga „bez ograniczeń” jest nadużyciem. Kres każdej wędrówki jest czymś oczywistym. A z tym Koziorożec uczy nas się mierzyć.
Współcześnie próbujemy wyeliminować pojęcie „straty”, czy „końca”, nazywając to eufemistycznie transformacją, a jest to bolesny proces rozstawania się z tym, co nam nie służy. Im bardziej czegoś się trzymamy, tym proces jest boleśniejszy. Mamy wiec Matkę Ziemię (Saturn) totalnie wyczerpaną naszym przywiązaniem do nieograniczonego wzrostu, mamy maksymalne bogactwo na jednej szali i na drugiej – biedę, również w nieograniczonych ilościach.
To rozwarstwienie widać u nas wyraźnie, kiedy od 2008 roku bogaci się bogacą, a biedni biednieją. Komentatorzy wiją się niczym piskorz, żeby przypisać winę kolejnej opcji politycznej, a to nic innego jak tylko rączka Plutona, który w 2008 roku wszedł nie gdzie indziej, jak tylko do ..Koziorożca. Politycy są tylko narzędziem tego obsesyjnego drania.
To On wchodząc do obszaru zodiaku odpowiedzialnego za szczyt naszej ziemskiej kariery – X dom Koziorożca – skierował naszą uwagę na procesy maksymalnego wzrostu i rozpadu.
Pluton ze swoim paranoicznym spojrzeniem na na rzeczywistość sprawił, że bogaci po upadku Lehman Brothers (2008 rok), zaczęli gromadzić bez opamiętania, a tym samym biedni zaczęli swoją wędrówkę „w dół”. Na ziemi wszystko się dzieje dwubiegunowo, jeśli masz brzuch, musisz mieć i plecy, jeśli robisz wydech, musisz wziąć wdech – Yin i Yang. Jeśli więc jest bogactwo musi być i bieda. To wszystko jest z tego samego koszyka, bieda, wbrew pozorom ma też swoje plusy, bycie ofiarą jest doskonałym narzędziem do tego, aby czuć się lepszym. Dwa tysiące lat funkcjonowania największej i najstarszej korporacji w dziejach to nie w kij dmuchał, tak zostaliśmy ukształtowani.
Bycie bogatym jest tak samo trudne jak bycie biednym (polecam serial Sukcesja), a Pluton wzmacnia tą biegunowość, tylko w jednym celu – abyśmy ją WRESZCIE zauważyli. Nie rozmieniaj się na drobne, nie patrz na boki – skup się na celu!!!! tako rzecze Koziorożec. Zbuduj saturniczne mury, aby je potem bezpowrotnie zburzyć. Koniec to koniec!!!
Dla chcących pogłębić temat Opus Saturnus i ..Syzyfa (tu niezły synchron) polecam wpis Mirka Gwiazdologia. A o archetypach planetarnych ..można tomy
Planetarnie koniec wspinaczki możemy odtrąbić 12 stycznia, kiedy Saturn – szef Koziorożca, spotka się z Plutonem panem obsesji, władzy i świata podziemnego. Odtrąbienie KOŃCA to jedno, ale kto będzie heroldem i na jakim instrumencie zagra to zależy od poziomu świadomości. Może to być guzik atomowy, klawiatura komputera, ale i świadome przyznanie, że stare musi odejść. Niestety ..istnieje prawdopodobieństwo, że czeka ludzkość jeszcze kolejny cykl zmian, bo „stare” trzyma się pazurami mocno.
Tak samo, jak ktoś, kto nie je mięsa, a śni o kotlecie jest tylko człowiekiemniejedzącymmięsa a nie wegetarianinem, tak samo kk który cały czas trąbi (śni) o szatanie jest tylko PH (przedstawicielem handlowym) biblii, a nie duchowym przewodnikiem. Produkcja słomek z materiałów biodegradowalnych nadal nie ma nic wspólnego z ekologią, jest tylko dystrybucją kolejnych dóbr. Pluton lubi ekstrema, jego ulubione miejsca to np szpitale onkologiczne, niby leczenie, ale głównym tematem jest „naświetlanie” chorych miejsc, aby nie umrzeć. Plutoniczna zmiana musi odbyć się na głębszym poziomie, ale kto lubi umierać? rączka w górę?
Pluton doprowadza sprawy do końca, a my tylko przemieniamy jedno w drugie, udając wielką transformację. Jeśli coś wymaga uzdrowienia to on wykopie spod ziemi wszystko, co musi ujrzeć światło dzienne. Taka archeologia emocji często jest niezrozumiała bez pochylenia się nad Astrologią. Idealnym przykładem na to jest sytuacja Romana Polańskiego, u którego mamy urodzeniową koniunkcję Plutona (jego graniczne doświadczenia życiowe) i Księżyca. Obecnie na światło dzienne wychodzą tematy z dalekiej przeszłości. Jeśli to się dzieje, to znaczy że do tej pory nie zostały „uzdrowione”. Wielka koniunkcja Saturna i Plutona robi obecnie opozycję do jego plutonowego Księżyca. Tego się nie dało już głębiej zakopać, czas się skonfrontować z tym jak bardzo akceptujesz, a jak bardzo powielasz stare, stęchłe poglądy.
Wodnik już czeka w blokach startowych, żeby nam uzmysłowić czym jest wspólnota bez hierarchiczności, ale i bez naruszania swoich granic. Równość to nie lewactwo, kiedy wyszarpujemy sobie nawzajem po kawałku dobra, to uznanie, że ten co ma 150 cm wzrostu jest tak samo „równy” jak ten, co ma 200 cm. Dopóki mamy „pierwszego sekretarza” socjalizm jest drugą stroną kapitalizmu. Tak samo hierarchiczną tyle, że w drugą stronę.
Nie ma nic bardziej plutonicznego niż hejt – „swoje” widzimy u innych i ten wewnętrzny przymus posiadania ostatniego zdania. Ekonomicznie rodzimy się już z grzechem pierworodnym – długiem, eufemistycznie nazwanym umową społeczną, Czas nauczyć się spłacać własne długi (grzechy), tak nam dopomóż Pluton!!!
Namaste
Rena